środa, 21 listopada 2012

Moje prawdziwe ja

Przeczytałam Doulę, literaturę dla kobiet, jak to mówią, ale dobrą. Dobrą, bo oprócz fabuły mówi też o emocjach i o odnajdywaniu siebie.
I zaczęłam się zastanawiać, ile z nas wie, czego chce.
Ile z nas dąży do tego, co chce.
I która z nas potrafi wiele poświęcić, by stać się tym, kim chce?

Jak się ma dzieci, to nie ma czasu na myślenie, a jak zaczynasz uciekać myślami gdzieś daleko, to zaraz Cię czujna mała rączka sprowadzi na ziemię i wyszepcze: "Mmmm, lubię mamy nooos" i opatuli rączkami wokół swojej głowy małej, która doskonale wie, czego chce.

I może to jest właśnie klucz? Gdybyśmy nie musieli się w życiu naginać do naszych rodziców, nauczycieli, przyjaciółek, to może byłoby nam teraz łatwiej? Robilibyśmy to, co chcemy, a nie to, czego oczekują od nas inni.

A z tego wynika, że może wystarczy dać dzieciom absolutną wolność, by mogły być szczęśliwe?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz