piątek, 21 września 2012

listopadowa zaduma we wrześniu

Ostatnio było o rozłące, dziś o śmierci.
Bo czasem zdarza się coś, co nagle każe nam się zastanowić.
Kładziesz się z ostatnią myślą o tym i wstajesz, a Twoje myśli znów w tym temacie.
I potem próbujesz pracować, ale nie wychodzi.
Bawić się z dziećmi, ale nie daje się zbyt łatwo.

Bo ktoś umarł i przewartościował wszystko.
Bo z perspektywy śmierci całe nasze życie, starania i zabiegi pośpieszne tracą sens.
Bo chciałoby się powiedzieć - było dobrze - a nie zawsze można.

Zastanawiam się, jak odnieść to do naszych dzieci, co im powiedzieć i jak ubogacić nasze wspólne życie.
Jak to zrobić, by każda nasza minuta miała sens.
Jak się bawić, gdzie chodzić, czym zajmować...

No i jeszcze ta wieczna rezygnacja z siebie wszystkich matek. Bo oto mam dziecko, więc nie zjem malin, niech dziecko zje. Nie spotkam się z koleżanką, bo dziecko potrzebuje matki. Nie kupię nowego płaszcza, bo dziecku trzeba kurtkę o rozmiar większą niż w zeszłym roku.

I jak to wypośrodkować, by być szczęśliwym, a w obliczu śmierci powiedzieć - było dobrze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz