sobota, 22 września 2012

Taka zwykła mama nie z telewizji...

Pani z mięśniami, jakby nic innego w życiu nie robiła, tylko ćwiczyła, mówi mi, że mam schudnąć w miesiąc po porodzie.
Sławna aktorka, która ma trzy nianie, babcię na miejscu i kucharkę opowiada o tym, jak wspaniałe jest macierzyństwo.
Ginekolog rozprawia o tym, że jak nie daj boże moje dziecko wyjdzie z cesarki, to od razu umrze.

A gdzie - ja się pytam - w tym wszystkim moje emocje? Moje "chce mi się" lub "dziś mi się nie chce"? Moje trudy, brak kasy, mąż w pracy do późna, spalony garnek i depresja poporodowa?

Daliśmy się zwariować. Idealna mama. Przykład dla całej rodziny. Szczupła, ubrana, zabawna, w pełnym make-upie, oczytana, na bieżąco z kinem i prasą codzienną. W nocy karmi dziecko, rano robi mężowi śniadanko, wieczorem ma ochotę na seks.

Nie pije, nie pali, nie przeklina (modelowanie!). Nie oddycha?

Kto mi każe chudnąć i tyć, kiedy ja mam ochotę w spokoju wejść w siebie i moją relację z nowonarodzonym?
Kto mi każe karmić piersią, gdy nic z moich starań nie wyszło?
Kto mi każe rodzić naturalnie, gdy natura zagraża mojemu życiu lub życiu mojego dziecka?

I potem wychodzą te świadome, oczytane matki z bólem, z brakiem szacunku do siebie, z żalem, w żałobie.
A powinny się cieszyć! Nie udało się urodzić, dziecko się nie przecisnęło przez kanał rodny - no to co z tego? Może nie będzie się chciało ubierać, ale moja relacja nadal będzie dobra, bo ja nadal będę mu śpiewać do poduszki to samo, co śpiewałam do brzuszka, będę go przytulać i dotykać. I nikomu nic do tego.
Nie udało się karmić piersią. Próbowałam. Tak, byłam w poradni laktacyjnej, nie poddałam się ot tak. Nie wyszło. I co? Wykarmię moje dziecko butelką, bo tak też się da!
Jestem gruba. Mam brzuch jak stąd na Karaiby - i co? Teraz idę się wyspać.

Jutro poćwiczę :-)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz