piątek, 27 lipca 2012

...dopóki się nie nauczysz

motto: Gdy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat. Janusz Korczak


Droga sąsiadko,
nie będę się przedstawiać, ponieważ nie chcę, abyś skupiła się na osobie piszącej, tylko na sobie.
Zresztą nie ma znaczenia, którym jestem sąsiadem, gdyż każdy z nas wie, co się u Was dzieje. Mimochodem. Przypadkiem. Podobnie, jak każdy wie, co dzieje się u nas. I u innych sąsiadów.

Od dawna niepokoi mnie to, jak komunikujesz się ze swoimi synami. Sposób, w jaki ich wychowujesz.
Oczywiście nie wiem wszystkiego, słyszę tylko niektóre Wasze rozmowy, jednak ta część, którą słyszę napawa mnie smutkiem i lękiem.
Chciałabym, aby nasze dzieci - Twoje i moje - wyrosły na szczęśliwe, pewne siebie osoby, które potrafią kochać, stworzyć szczęśliwą relację i cieszyć się życiem.
Chciałabym, aby nasze dzieci kochały swoich rodziców i swoje dzieci.
Aby były dumne z tego, kim są i jakie są.
Aby nie bały się spojrzeć nikomu prosto w twarz, bronić swoich przekonań i poglądów.
I żeby potrafiły się śmiać.
Pragnę także, abyś zastanowiła się przez chwilę, czy krzywdzenie dzieci nie przeszkadza w tym, aby wyrosły na właśnie takich dorosłych.

Jest wiele mądrych stron internetowych, wiele wspaniałych artykułów, moja ulubiona dzielnicarodzica.pl, madrzy-rodzice.pl, strony fundacji: Dzieci Niczyje, Kidprotect - można dowiedzieć się bardzo dużo, zastanowić się, wdrożyć w życie. Warto poczytać o Korczaku, wypowiedzi Agnieszki Stein, może poszukać psychologa?
Wierzę, że uda Ci się znaleźć dobre wyjście z tej sytuacji, mądrze wybrnąć, przemyśleć i poszukać pomocy. Pomocy dla siebie, nie dla Twoich chłopców!

Może pozwolisz, że złapię Cię za rękę, jak Ty łapiesz swoje dzieci i będę Cię uczyć, jak powinnaś się zachowywać, może nawet "będę Cię biła codziennie, dopóki się nie nauczysz!".

Sąsiadka

sobota, 21 lipca 2012

krótkie wieczory

Kolacja, ząbki, kąpiel, książeczka, spanie.
Uff. Teraz można spokojnie zanurzyć się w przyjemności.
No i też we wszystko to, na co nie było czasu, bo trzeba się było zająć zabawą, praniem czy zakupami.
Więc kochanie włącz film, a ja szybciutko zrobię tylko coś małego w komputerze. Dodam post na swój blog, tak, króciutki, aha, jeszcze tylko ten papier wypełnię, mhm, już kończę. I przelew dla niani, tak, tak, już idę. Włączyłeś? Aha, włącza się, to zgarnę z blatów, żeby rano jakoś było milej. Zaczekaj jeszcze chwilunię, zmywarkę włączę, no daj spokój, już idę, zobacz, wkładam orzechy i idę. Jesteś głodny? Bo ja trochę zgłodniałam, może kanapeczkę? No widzisz, kanapeczka jest dobra do filmu, wiesz co, przynieś kołdrę, jakoś tak chłodno, o, leci, fajny, o czym to? aha, ahaaaa, dobranoc.

piątek, 20 lipca 2012

nie chce mi się

Dzisiaj mi się nic nie chce. To już kolejny taki dzień, chyba trzeci. Siedzę sama przed komputerem i udaję, że pracuję. Bo tak naprawdę zrobiłam niewiele...
Nie, to nie depresja. Nie jestem smutna, ani załamana, nic z tych rzeczy. Tylko po prostu się nie chce. Nawet, gdyby ktoś mi teraz włożył w rękę bilet lotniczy do Hiszpanii, to też by mi się nie chciało.
Stan, trudny do zmiany.
Kawa też nie chce pomóc.
No, jej się też nie chce...

wtorek, 17 lipca 2012

w czasie deszczu...

...dzieci zakładają kalosze.
Albo rozbierają się do naga.
Albo wchodzą do morza (jeśli akurat jest jakieś w okolicy).

Ten, kto powiedział, że się nudzą, sam się chyba nudzi! Deszcz wyzwala dziecięcą fantazję, dziecięcą beztroskę i radość. I wcale nie musi oznaczać kataru! Przeciwnie wzmacnia odporność.

Mój sposób na deszcz:
1. zdjąć dziecku buty,
2. założyć kurtkę z kapturem lub zostawić w samej koszulce,
3. wpuścić do ogródka,
4. patrzeć, jak biega, jak zagląda do rynny, jak nosi wiaderko pełne wody lub konewkę, jak się śmieje,
5. dziecko w całości wrzucić do wanny z ciepłą wodą,
6. wysuszyć.

Patrzeć na uśmiechniętą buzię dziecka - bezcenne!

poniedziałek, 9 lipca 2012

teraz jutro

Gdyby można było teraz wykorzystać wiedzę, którą będziemy mieli w przyszłości, to...

Dziś wiem, że zdarzenie, które miało miejsce 5 lat temu ma taki, a nie inny skutek, że decyzja podjęta 3 lata temu zaowocowała tym dobrym i tym złym, a więc opłacało się ją podjąć lub nie, że ten człowiek jest dobrym przyjacielem, mimo że 7 lat temu nie dałabym za niego funta kłaków, a tamten - przeciwnie - zawiódł na całej linii.
Gdyby można było już teraz skorzystać z wiedzy, którą nabędziemy w przyszłości, to jak by było? Pewniej, lepiej, bezpieczniej? Czy nudno i bez emocji?

Czy nie to właśnie próbujemy robić z naszymi dziećmi? Ucz się na cudzych błędach, korzystaj z mojego doświadczenia, ja wiem lepiej, bo już tyle lat przeżyłem, wiem, że mam rację, bo już niejedno widziałem.
I co? Pewniej, bezpieczniej - czy kompletnie bez znaczenia?

piątek, 6 lipca 2012

Wieczorne wyjście

Niby taka prosta rzecz - wychodzisz z domu. A tu się okazuje, że musisz się przyłożyć, postarać, poprosić partnera, umówić się wcześniej, upewnić, że On nie ma innych planów. Albo nianię. Niania też może mieć inne plany. I jeszcze kosztuje.
I nagle okazuje się, że wszyscy mogą, a mamuśka... może jakby trochę mniej. Bo jak każdy ma plany, to mamuśka musi zrezygnować, przełożyć, przemówić, przetelefonować.
Ale jak się wreszcie uda, to cały świat stoi otworem: kino, restauracja, bar. Szpilki trochę gniotą nieprzyzwyczajoną nogę, ale co tam. Wszystko da się przeżyć, bo przecież dziś mama ma wychodne! Znajomi wprawdzie nie poznają, bo "tak się dawno nie widzieliśmy" i "trudno się spotkać" - pewnie, że trudno! Jak wszyscy pracują po 18 godzin, to jak się spotkać? Czy to wina mamy, że aktywna? Że czasem wyjedzie albo popracuje?
Ale najważniejsze, że da się. Że fajnie i można tak siedzieć i gadać. Popijać ALKOHOL. Popatrzeć na ludzi, którzy żyją inaczej.

Kiedy dziecko możne zacząć zostawać w domu samo?